środa, 26 kwietnia 2017

"Antykwariat spełnionych marzeń" Dorota Gąsiorowska

Co mnie skusiło abym sięgnęła po tę książkę? Chyba najbardziej opis z okładki, który gwarantował, że powieść Doroty Gąsiorowskiej to tajemnicza historia, która otuli mnie niczym ciepły koc i przeniesie w magiczny świat najskrytszych marzeń. Czy dała radę? 

„Antykwariat spełnionych marzeń” jest drugą powieścią Doroty Gąsiorowskiej z którą dane było mi się zapoznać. Autorka z pewnością udoskonaliła swój warsztat pisarski, gdyż szczegółowe opisy otoczenia twórczo oddziaływają na wyobraźnie, szczególnie wyjątkowa atmosfera tytułowego krakowskiego antykwariatu. Właśnie w tym niewielkim sklepiku wypełnionym zapachem kawy korzennej poznajemy Emilię, staroświecką dziewczynę żyjącą w świecie książek i marzeń. Główna bohaterka, początkująca pisarka, prowadzi spokojne życie, dopóki nie poznaje Mikołaja oraz Szymona. Dodatkowo osoby w jej najbliższym otoczeniu zaczynają dziwnie się zachowywać, co wskazuje na to, iż skrywają jakieś tajemnice. Jak Emilia poradzi sobie z uczuciem, które powoli kiełkuje w jej sercu? Jaką tajemnicę skrywa pan Franciszek, właściciel antykwariatu? Czy Róża, macocha Emilki, dopuściła się zdrady? Jaki sekret skrywa tajemnicza pani Sara? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po powieść Doroty Gąsiorowskiej.

„Antykwariat spełnionych marzeń” nie jest książką, którą czytało mi się łatwo i przyjemnie. Jak dla mnie powieść jest napisana zbyt ozdobnym, kwiecistym językiem, co jak wspomniałam powyżej faktycznie potrafi wpłynąć na wyobraźnię, jednak niektóre opisy męczyły mnie albo po prostu nudziły. Były momenty, że chciałam odłożyć tę książkę na półkę i już do niej nie wracać, jednak ciekawość jakie tajemnice skrywają bohaterowie zatrzymała mnie przy tej pozycji. Miałam nadzieję że owe tajemnice okażą się nieco mroczniejsze, zaskakujące a może nawet krwawe (tak wiem, czytam za wiele kryminałów), niestety rozczarowały mnie, oczekiwałam czegoś więcej. Także wątek miłosny był przewidywalny i nieco mdły. Nie wierzę, że można pokochać drugiego człowieka, zupełnie go nie znając. Owszem, można się zauroczyć, ale pokochać? To także nie spodobało mi się w tej historii. 

Niestety, ale postanowiłam sobie, że nie sięgnę już po żadną powieść pióra Doroty Gąsiorowskiej. W literaturze obyczajowej szukam przede wszystkim autentyczności, realności opisanych zdarzeń. W „Antykwariacie spełnionych marzeń” spotkałam się z zbyt przesłodzoną historią z nieco infantylnymi bohaterami. Mnie historia Emilii nie przypadła do gustu, jednak wiem, że moja babcia uwielbia takie klimaty. Zatem polecam tę powieść osobom lubiące spokojne, ciepłe książki zapewniające szczęśliwe zakończenie.




Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Znak :)

1 komentarz:

  1. Słodkie powieści to napewno nie dla mnie i infantylni bohaterowie . Dwa plus dwa i mamy porażkę. Dlatego z takim sceptycyzmem podchodzę do polskich autorem. Podobała mi się Twoja recenzja. Blog obserwuje i zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam

    Czytankanadobranoc.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń