piątek, 15 marca 2013

Takie tam myśli książkowe

Powiem Wam, że uzależniłam się na dobre od książek i niezwykle mi dobrze z tym uzależnieniem :) Wpadłam w wir wymian, zarówno na LC i na fincie i ciągle mi mało... Choć mam jeszcze w mojej biblioteczce pełno świetnych pozycji do czytania, to i tak ciągle MUSZĘ zdobywać nowe. Trochę czasami mam wyrzuty sumienia, gdy te ważne dla mnie tytuły patrzą na mnie z półki i krzyczą "Kiedy w końcu mnie przeczytasz?!", ale wtedy podchodzę do nich i głaszcze je po okładkach, wówczas moje wyrzuty sumienia przeradzają się w dumę.

Jednak w ostatnim czasie w mojej biblioteczce zagościły książki, które wcale nie napawały mnie dumną. A mianowicie na urodziny dostałam całą trylogię przygód o panie Greyu, pani Eriki Leonard.. Bardzo byłam ciekawa tej erotycznej historii i muszę przyznać, że ogromnie się rozczarowałam. Nie rozumiem wcale fenomenu tej książki, jak dla mnie to po prostu jeden wielki kicz, śmieć. Przeczytałam mniej więcej 200 stron "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i dłużej już nie wytrzymałam. Miałam wrażenie, że te okropne słownictwo i nudna fabuła wbijały szpilki w mój mózg. Z wielką ulgą odstawiłam książkę na półkę, choć wpierw zamierzałam jakoś ją ścierpieć, jednak szkoda mi było mojego cennego czasu. Po resztę części z pewnością również nie sięgnę.

Zresztą co się dziwić skoro autorka jest przeogromną fanką "Zmierzchu" i kreując swoich bohaterów wzorowała się na Belli i Edwardzie?